Spotkanie z Tomkiem Ślesickim

"Moja dziesiątka" to spotkania dla uczniów klas II organizowane przez Panią dr. hab. Katarzynę Taras. W każdym tygodniu zapraszany jest inny gość- ciekawa postać ze świata kultury, sztuki, filmu. 
„Set operatorski” cyklu rozpoczął Tomasz Ślesicki, 25- letni absolwent Warszawskiej Szkoły Filmowej. Jak mówi o sobie, jest początkującym operatorem, który powoli wkracza w szersze kręgi filmowe.

Tomek przedstawił 10 rzeczy, które ukształtowały go jako artystę.

- Zaczynałem od animacji. Nie zamierzałem być ani operatorem, ani reżyserem. Chciałem robić rzeczy, które by się ruszały, ale byłem na tyle nieśmiały, że starałem się uniknąć współpracy z innymi ludźmi. Wydawało mi się, że robiąc animację, będę mógł robić wszystko sam.

Pierwszą inspiracją na drodze filmowej Tomka było „Miasteczko Halloween” Tima Burtona.

- Chciałem sam robić takie kukiełki, animacje, nawet muzykę. Ale nie wychodziło mi to. Okazało się, że ten film to kombinacja wielu różnych animacji. Kiedy dowiedziałem się wreszcie, jak to wszystko jest zrobione to przeszło mi zainteresowanie animacją.

 

Tomasz zajmuje się także komponowaniem muzyki do filmów.

- Moje „młodzieńcze”, często nieudane próby odtworzenia muzyki np. Dannego Elfmana zaskutkowały tym, że teraz powoli zaczynam już robić muzykę, z której jestem w miarę zadowolony, choć to nie są jakieś szczególnie skomplikowane kompozycje. Zanim do Was przyszedłem kończyłem właśnie swój trzeci soundtrack. Daje mi to bardzo dużo satysfakcji.

Tomek nazwał klimat, w którym utrzymują się jego filmy, zdjęcia i muzyka mrocznym.

- Zawsze byłem mrocznym człowiekiem. I w takim też klimacie jest film „Siedem”, który oglądam 4 razy w roku, żeby nie zapominać jaki jest mój artystyczny cel. W filmie jest świetna czołówka, która zainspirowała mnie tak bardzo, że przez chwilę chciałem robić czołówki do filmów. Jednak poszedłem dalej i zostałem operatorem.

Tomek tłumaczył, z jakiego powodu uważa wspomniany film za wyjątkowy.

- Nie tylko ze względu na zdjęcia, które są świetne, ale także dlatego, że jest to naprawdę bardzo dobry film pod wieloma względami. Osoby, które interesują się zarówno montażem, reżyserią, czy aktorstwem są w stanie wyciągnąć z tego filmu dla siebie bardzo dużo.
Klimat filmu jest czytelny od samego początku. Postacie są bardzo charakterystyczne. Jesteśmy w stanie wyczytać bardzo wiele z trzech zaledwie scen. Kim jest bohater dowiadujemy się bez dialogu, bez tego tekstu „cześć, jestem policjantem”. Dzięki temu zrozumiałem, jak wiele można opowiedzieć obrazem bez dialogu. Dużo mi to dało przy robieniu filmu „Sierpień”, który jest oparty na samym obrazie, dialogi są szczątkowe.

Tomek pokazał uczestnikom spotkania czołówkę filmu „Siedem”. W ciągu wspomnianych trzech scen wykorzystane było bardzo niewiele ujęć.

- To jest genialne bo jest bardzo oszczędne. Im mniej ujęć tym przeważnie lepiej. I tego dowiedziałem się z tego filmu. Oraz światło. Mroczne, kontrastowe, ale jednocześnie bardzo piękne i efektowne. Trzeba jednak pamiętać, że to „piękne” musi zawsze jakoś służyć historii.

Kolejną, trzecią inspiracją Tomka był film dokumentalny.  Pokazał uczestnikom spotkania produkcję, która otworzyła mu oczy na „dokumenty”- „Stolarz”, Wojciecha Wiszniewskiego z 1976 r.

- Przez pryzmat bohatera poznajemy historię Polski. Jest to politycznie zaangażowany film, był zakazany przez długi czas. Widzimy człowieka w pracy, ale tak naprawdę do samego końca nie widzimy nad czym on pracuje. To bardzo działa na wyobraźnie. Ukazało mi to, ile można nie pokazać, żeby zainteresować widza i utrzymać to zainteresowanie przez dłuższy czas.

Kolejny film tego samego reżysera to Elementarz z 1976 r. Przy tym obrazie pracował inny operator, a jednak film jest podobny do „Stolarza” za sprawą stylu Wiszniewskiego.

- Styl reżysera jest bardzo istotny, jeżeli chodzi o współpracę z operatorem. Reżyser powinien być bardzo zaangażowany bo nie tylko operator decyduje o klimacie filmu.

Kolejną inspiracją, którą zaprezentował Tomek były fotografie Sally Mann i Margaret M. de Lange.

- Zdjęcia Sally Mann znałem znacznie wcześniej, a Margaret M. de Lange zobaczyłem po raz pierwszy już po skończeniu szkoły filmowej.  Margaret także fotografuje swoje córki, ale w inny sposób. Te zdjęcia są bardziej agresywne, dynamiczne. Zestawiając ze sobą te dwie fotografki uzmysłowiłem sobie jak można ten sam temat pokazać w zupełnie inny osób. Przez to w jaki sposób sfotografujemy rzeczywistość widz będzie odbierał daną sytuację zupełnie inaczej. Jest to narzędzie, które pozwala na podbicie odpowiedniego klimatu w filmie. Nawet w scenach, które pozornie nie mają w sobie dużo niepokoju możemy ten niepokój jakoś poprzez zdjęcia przemycić.

Kolejnym ulubionym fotografem Tomka jest Gregory Crewdson.

- Te zdjęcia są bajkowe, są wykonane jakby tuż przed czymś, co ma się wydarzyć. Dzięki temu możemy sobie wyobrazić, co się stało przed chwilą, lub zaraz nastąpi.

Tomek Ślesicki jest także twórcą wideoklipów. Razem z Dorotą Piskor tworzą duet PSYCHOKINO, w ramach którego kręcą fabularne teledyski.

- Wszystko zaczęło się od obrazu do piosenki Czesław Śpiewa „W sam raz”.  Jest skonstruowany w dość prosty sposób. Są tu wspólne elementy ze zdjęciami Gregorego Crewdsona. Ten klip to bardziej zdjęcia niż reżyseria. W trzeciej klasie liceum uznałem, że jest to absolutnie genialne i muszę mieć taki sam klip do muzyki, którą tworzyłem wtedy z moim kolegą. Niewiele mi z tego klipu wyszło, ale zrobiłem trochę zdjęć w jakimś opuszczonym domu w Konstancinie i dzięki tym zdjęciom dostałem się do szkoły filmowej.

Tomek pokazał swoją pierwszą produkcję. Był to świetny, bardzo klimatyczny obraz do piosenki hiphopowej TVP Studio. Dwa lata później powstał pierwszy teledysk duetu Psychokino dla zespołu BOKKA. 
Kolejna pozycją na liście Tomka był Oraful Arnalds, fiński multiinstrumentalista i producent muzyczny.  

– Muzyka jest także ważną inspiracją przy tworzeniu filmów. Najłatwiej jest mi generować obrazy pod wpływem muzyki. Utwory Arnaldsa są bardzo emocjonalne, a od strony kompozytorskiej super proste. Bardzo poruszają wyobraźnię.

Ostatnia rzecz z „mojej dziesiątki” jest spontaniczna. Zobaczyłem to dziś rano i zastąpiłem przygotowany wcześniej numer 10  mojej listy. To najnowszy teledysk Ani Rusowicz do piosenki „Czy da się kochać”, który uważam za świetny.  

Dziękujemy Tomkowi za ciekawe spotkanie, którego puentą jest to, że inspiracji należy szukać wszędzie, w różnych dziedzinach kultury. Sztuka filmowa to połączenie muzyki, obrazu, historii i wielu innych czynników.  

Życzymy dalszych sukcesów.

 
             
 

 

rozpocznij
naukę