Warszawska Szkoła Filmowa gościła charyzmatyczną i znaczącą postać polskiego kina. W ramach nowego cyklu spotkań pt. "Obrazy historii" z widzami spotkał się Reżyser Wojciech Smarzowski. - Zanim zająłem się uczeniem młodych ludzi, sam też robiłem filmy. Osobiście zazdroszę mu talentu i odwagi. To Twórca, który niczego nie kopiuje, bo ma własny język filmowy - powiedział Kanclerz Warszawskiej Szkoły Filmowej dr Maciej Ślesicki.
Debatę po bezpłatnym pokazie filmu "Wołyń" zorganizował Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego. - Nie chcę, aby to zabrzmiało patetycznie, ale każdy film, który robię, robię tak, jakby to miała być moja ostatnia produkcja. Ten film był moim najtrudniejszym doświadczeniem - przyznał Wojciech Smarzowski. Obecny podczas debaty prof. Grzegorz Motyka przyznał, że "Wołyń" bardzo rzetelnie odtwarza złożoność sytuacji historycznej. - Ten film bardzo dobrze pokazuje ówczesny galimatias, okupację niemiecką, sowiecką, dodatkowo nacjonalistów, którzy dokonują czystki. Uważny widz zauważy, że czystki były czymś narastającym, były operacją, a nie spontanicznym zrywem - mówił. - Najbardziej krytyczne recenzje mają charakter odrzucenia ideowego, a nie merytorycznego - dodał prof. Motyka. - W marcu film wyjdzie na DVD. Liczę na to, że wtedy pojawi się w komputerach naszych wschodnich sąsiadów. Wierzę, że zrozumieją moje intencje. To nie jest film przeciwko Ukraińcom, to film przeciwko skrajnemu nacjonalizmowi - mówił Smarzowski. - Gdy pytają mnie czy jestem patriotą, mówię, że tak często wstydzę się za ten kraj, że jestem. Ale po tym filmie zacząłem się wstydzić po prostu za człowieka - skwitował Gość Warszawskiej Szkoły Filmowej.