„Fuksem się dostałeś, fuksem się stałeś”

„Fuksem się dostałeś, fuksem się stałeś.”

W Warszawskiej Szkole Filmowej odbyła się pierwsza jawna, zorganizowana Fuksówka. O tym, jak przebiegała i w jakim celu została zorganizowana opowiada Marcin Wypych, student III roku aktorstwa.

Skąd wzięła się tradycja Fuksówki, i skąd jej nazwa?

Jest to tradycja ze szkół teatralnych, do których zdaje zawsze wielu kandydatów, a dostaje się przeważnie 20 osób. Konkurencja  jest więc ogromna. I z racji tego mówi się, że „masz fuksa,  że się dostałeś”. Stąd ta nazwa. Obecnie Fuksówka odbywa się we wszystkich  szkołach, które mają  kierunek aktorski. Nie wszędzie jest to może tak oficjalne jak w tym roku u nas. Jednak idąc na kierunek aktorski należy się z tym liczyć.

Czy każdy student musi przez to przechodzić?

To nie jest przymusowe. Bierze w tym udział wyłącznie ten, kto chce.

Na czym to polega i jaki jest cel?

Ideą Fuksówki jest to, aby studenci pierwszego roku się zgrali, zobaczyli jak funkcjonuje szkoła i poznali jej realia. Przede wszystkim jednak chodzi o dobrą zabawę. Nikt nie jest do niczego zmuszany. Całość trwa około dwóch tygodni. Organizowany jest program zajęć, który kończy się przygotowanym przez fuksy Pokazem Fuksówkowym.
Fuksy mają dokładnie zorganizowany czas i plan działania.

Kto to wszystko organizuje?

W Warszawskiej Szkole Filmowej była to pierwsza taka Fuksówka- zorganizowana, z pokazem, jawna.
W ubiegłych latach to były może dwa, trzy dni, nie było programu, nie było to prowadzone konsekwentnie. Pierwotnie miał się tym zająć II rok, jednak wspólnie uznaliśmy, że zajmą się tym studenci III roku. Fuksy dostały ostrą musztrę. Otrzymywali trudne zadania, musieli szybko myśleć, przełamać lęki. To było dla nich duże wyzwanie.

No właśnie, a po co ta musztra, hierarchia, te komendy, podniesione głosy?

Forma Fuksówki polega na tym, żeby uświadomili sobie jak wygląda praca między innymi na planie filmowym, nie ma zmiłuj. Nie ma, że ktoś idzie do babci, czy do dentysty. Tu jednak nie ma przemocy, my nie możemy ich dotykać, obowiązuje forma i hierarchia. Żeby wejść do tak specyficznego środowiska, jakim jest środowisko aktorskie muszą się „ochrzcić”, poznać zwyczaje, jakie panują w tej branży. My to robimy dla nich, poświęcamy im swój czas, swoją energię, żeby tak naprawdę im pomóc. Wszystko jest po coś. Nic tak nie jednoczy, jak wspólny wróg. Oni nam osobiście przyznali, że podczas Fuksówki nas nie znosili. Ale po pokazie zostajemy kolegami.

A te rozkazy, robienie przysiadów na komendę i tym podobne, czy to nie jest poniżanie?

Fuksy się na to zgadzają, nikt im nie karze tego robić. Każdy świadomie decyduje się na udział w Fuksówce. Chodzi o to, żeby te wspomniane przysiady robili razem.  Ma to za zadanie połączyć ich w jeden organizm. W filmie wszyscy są jednym organizmem. To jest absolutna konieczność, żeby powstał film, czy spektakl.

Ale po co aż taka dyscyplina?

Dyscyplina jest stosowana po to, żeby nie było na przykład korzystania z telefonów komórkowych podczas zajęć. Fuksom nie wolno palić, nie piją, nie przeklinają. Wówczas są skupieni, wszystko do nich dociera, ciężko pracują i mają tego efekty. To wszystko zostało gdzieś kiedyś wymyślone, ja zostałem tak ofuksowany, dużo z tego zapamiętałem i to im przekazałem. I zrobiłem to najlepiej jak potrafię.

No właśnie, słyszałam, że mówili do Ciebie „wodzu”? Ty temu przewodziłeś? Ty wymyśliłeś program?

Tak, ale u nas to wyszło spontanicznie, pierwotnie nie planowałem swojego udziału, ale postanowiłem, że to zrobię i nie odpuszczę do końca. Podczas Fuksówki studenci zwracają się do studentów z wyższych roczników per „wodzu”.

Poświęciłeś na to dużo czasu. To twój prywatny czas, twoje zaangażowanie, twoja energia. I nie tylko nikt ci za to nie płaci, ale wręcz cię nienawidzą przez te dwa tygodnie.

Owszem. Miałem w tym okresie dużo obowiązków, z których zrezygnowałem.  Tu nie chodzi o prywatne korzyści. Chodzi o to, że utożsamiamy się ze szkołą, chcemy żeby Fuksówka stała się tradycją w tej szkole. Chcemy, żeby szkołą miała „tę” atmosferę. Przez to studenci mają możliwość zżycia się ze sobą. To, co, udało nam się osiągnąć w tym roku było piękne. Na końcowy spektakl przyszło bardzo dużo osób z różnych kierunków.

Kto wymyślił ten spektakl?

Oni sami. Sami wszystko zorganizowali, napisali tekst, stworzyli stroje. My wybraliśmy wśród nich skarbnika, który zbierał pieniądze oraz wybraliśmy skrybę, która dostała od nas w prezencie notes, w którym zapisywała ważne dla fuksów informacje. Przygotowali super pokaz, wszystkie 12 osób było obecnych, nie poddali się. To naprawdę bardzo fajnie wyszło i jesteśmy szczęśliwi. Po Pokazie Fuksówkowym wszyscy razem poszliśmy świętować. To była też świetna okazja, żeby poznać bliżej ludzi z pierwszego roku aktorstwa. Zobaczyć jak wyglądają, jakie mają głosy, oraz jak wyglądają na scenie. To bardzo cenne, na przykład dla reżyserów. To jest także bardzo fajna forma warsztatów. Chrzest bojowy, dobre wejście w życie szkoły. Mają już grubszą skórę.  
Oni sami też dużo poświęcili. Osoby, które brały udział w Fuksówce często zwalniały się z pracy i innych zajęć, żeby uczestniczyć w zabawie. Muszą zrozumieć, że Warszawska Szkoła Filmowa to nie jest supermarket. Tu się nie przychodzi wtedy, kiedy się chce, tylko wtedy, kiedy trzeba, kiedy są zajęcia. Mają być i nie ma zmiłuj. To też podnosi jakość pracy na zajęciach. Są szybciej uświadamiani, jak wygląda życie uczelni.  „Ku chwale naszej szkoły”. Na końcu hymnu jest tekst: „chwała wielkiej filmówce”.

Kto napisał hymn?

Hymn napisały fuksy. Jest bardzo piękny. Na stworzenie tekstu mieli bardzo mało czasu. Tak, jak w zawodzie aktora. Na planie zawsze jest mało czasu, a im czasu masz mniej tym efektywniej go wykorzystujesz.

Udało się więc osiągnąć zamierzony efekt? Studenci zżyli się, zintegrowali?

Tak! Zobaczyli w tym wszystkim sens. Zżyli się bardzo ze sobą, to będzie zauważalne na zajęciach. Już jest. Widać zmianę, na jaki pułap  energetyczny się wspięli, jak są zintegrowani, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Znają szkołę, zwyczaje jakie w niej panują. Potrafią się w niej poruszać. Poprzednie roczniki tego nie miały. Aklimatyzacja zajmowała nam znacznie więcej czasu. Ważne żeby początkujący aktorzy zrozumieli, jak specyficznym zawodem jest praca w filmie lub teatrze. Wymaga zespołowości, czyli jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Tę zasadę chcieliśmy im zaszczepić. Bo tak jest w filmie. To jeden wspólny organizm. 

 
               
 
               
 
               
 
               
 
               
 
               
 
               
 
               
 
               
 
               
 
rozpocznij
naukę